sobota, lutego 25, 2006

Rzecz o pograniczach sztuki

Osiem miesięcy mi minęło. To już szmat czasu. Mogę chyba powiedzieć, że staję się entuzjastą utworów, które do kanonów sztuki przez wielu nie są zaliczane. Lubię się ba(wi)ć. W wyciągnięte łapki. Jakaś Siła* mnie trzyma i pcha w kierunku Strasznego**, który wyciąga do mnie te niby-łapki. No i wtedy się boję. A jak się boję, to się śmieję. Lubię horrory?! Mama coś mówiła, że jest to związane z niewielką odległością między ośrodkiem bania i śmiacia w mózgu. Mam małą głowę, to muszą być blisko, nie? Zresztą nie wiem, bo jak patrzę w lustro, to nie wiem, czy ja to ja. Bo niby skąd? Tatoolar mówił: "To ty!", ale jak mu wierzyć, jeśli ja mu coś mówię, a on nie łapie, o co mi chodzi? Odbiegłem od meritum (Skąd ja znam takie słowa? Chyba Tatoolar ciągle tak mówi... Tylko czy on wie, co mówi?). Lubię banie***. A banie to horrory. W horrorach występują róóóóżne stwory. Mamoolar i Tatoolar to mają nawet swoje ulubione. Ostatnio zauważyłem, że też lubią się bać, bo się śmieją. Najbardziej to boją się takiego małego stworka. Wyhodowałem go. Uwierzycie, że "stwora do horrora" można na kaszce ryżowej wyhodować? Ten stwór to mi w buzi urósł. Prawie jak pasażer na Nostromo. Jak robię buzią: "kłap", to rodzice się boją. Twardy ten stwór i podobno też często w horrorach jest. Się jakoś nazywa... ząbi. Mam jeden, ale rodzice mówią, że będą kolejne. Hodowanie nie było proste i krew też się lała. Ale w horrorach musi być krew, nie? Jestem dumnym posiadaczem mojego pierwszego Ząbi.
_______________
* Chodzi o siłę nośną równoważącą siłę przyciągania ziemskiego, rozwijaną przez mięśnie dowolnego członka rodziny.
** Zapewne chodzi o innego członka rodziny.
*** Nie chodzi o "banię" czyli stan zmienionej świadomości.

niedziela, lutego 05, 2006

Elektroniczna babcia

Przypomniałem sobie, jak popatrzyłem na zdjęcia. Ale, ale... Narpiew... hm, chyba mówi się najpierw. A jak się tak zastanowić głębiej, to "najpierw" dziwnie brzmi, nie? Znów inny temat, a to przez Tatoolara. Miał iść w sobotę na japoński. No to mu przypominałem całą noc, że ma iść. No ze dwadzieścia razy wrzeszczałem między 22 a 7 rano. I co? Z A S P A Ł ! ! ! No to po co ja sobie gardło zdzieram? Mogłem spać. Za tydzień nic nie powiem. Zemsta będzie słodka jak suszone śliwki ze słoiczka.


Do tematu: dostałem do łapek to, co było zwykle poza ich zasięgiem. Znaczy babcię. Mało! Dwie babcie! Tylko dziwne, że obie wyglądają tak samo. Są srebrne i mają takie gumowe wypustki. Jak się do nich mówi, to one odpowiadają. Ale jakiś dziwny język używają, bo nie łapie, o czym dokładnie mowa. A jak nie rozumiem, to staram się rozładować. Po lewej widać jak się dogaduje z BJ*. Mama mi pomaga, bo babcia mi się nie mieści w łapce.

Potem z BM** rozmawiałem. Jak przebiegała rozmowa - no chyba widać. Tatoolar robił błyski, a Mamoolar pomagała i tłumaczyła. Ale gdzie teraz jest Mamoolar? Tatoolar mówił, że to ważna sprawa. Coś z klimatyzacją związane. I chyba z internetem. i-went*** na to mówią. Ja nie wiem, jak się to pisze. A Mamoolara nie ma teraz, to śpię na jej miejscu.







_________________

*BJ - Babcia Janina
**BM - Babcia Magda
*** Chodzi o "event"