wtorek, stycznia 04, 2011

What is ...

Jest dzień emisji programu "Między kuchnią i salonem" w TVN. Występuje m.in. Tygrysek. Jedziemy zatem. Pada śnieg, niebo szare, na szosie błoto pośniegowe. Ulica Targowa w W-wie w kierunku Czterech Śpiących, zaraz za Zieleniecką. Prowadzę, choć raczę kieruję, bo prowadzi Ania. Jestem na środkowym pasie. Na lewym widzę Toyotę Yaris na katowickich numerach.  W kabinie kobieta i mężczyzną. On prowadzi, ona chyba niezainteresowana otaczającą rzeczywistością i okolicznościami. Stoimy przed światłami i próbuję zwrócić uwagę kierowcy na niezapalone światła. Robię "kaczuszkę". Kierowca patrzy na mnie bez zrozumienia. Dobra, szyby brudne, próbuję jeszcze raz dłużej i wyżej. On patrzy na pasażerkę, ona na niego.  Ruszamy. Patrzę w lusterko: światła nadal się nie świecą. Samochody zrównują się, moja dłoń złożona znów w "kaczuchę" usta niemo wypowiadają: "świaaa-tłaaaa". Nic. Co za matoł. Opuszczam szybę, pani pojęła i zrobiła to samo. Znów "kaczuszka" z mojej strony, tym razem kierowca zauważył i kopiuje gest. Staram się być uprzejmy, a gość jaja sobie robi. Jest mi słabo. Czuję się jak Jim Henson na próbie z lapońskimi przedszkolakami. Jeszcze raz powoli pokazuję, jak 4 palce: wskazujący, duży, serdeczny i mały tworzą górną płaszczyznę dzioba a kciuk - dolną. Poruszam. Nic... Słyszę, jak kierowca ni to do mnie ni do pasażerki, machając sobie przed nosem "kaczuszką" mówi: "What is {pokazuje kaczuszkę}?!". Aha! Włoch! - domyśliłem się -  "Lights!" - krzyczę, wskazując przód maski. Skręciłem w Ząbkowską.

Brak komentarzy: