środa, listopada 12, 2008

Scena jak codzień, a właściwie co wieczór. Podano do stołu. Na kolację kanapka z szynką i ogórek pokrojony w plasterki. Igi zjada ogórek widelcem, kanapkę zaś trzyma w rękach. Po chwili masło z chleba przepływa na obie dłonie, które Igor pokazuje widowni:

- Serwetkę! - delikatnie daje znać nam syn - Serweeeetkęęę
!
Udało mu się zwrócić naszą uwagę. Zbliżamy uszy, żeby usłyszeć, czy powiedział magiczne słowo.
- Serweeeetkęęę!!!
- Słucham? - pytamy, licząc na to, że doda słowo "proszę".
- Ser-we-tkę! - sylabizuje nie dając za wygraną.
- Słucham? - zwracamy się do syna w oczekiwaniu na poprawę.
- Serwetkę! No, nie wiesz, co to jest serwetka?! - zdziwiony nad naszą ignorancją pyta malec.
- Proooszę! - pasujemy nie mogąc powstrzymać śmiechu.
- No.., proszę...

Brak komentarzy: